Moja córka uwielbia Basię. Na Jej półce z książkami stoją wszystkie części
serii i co parę dni trzeba Jej czytać którąś z nich. Ja uwielbiam Basię chyba jeszcze
bardziej… Seria o Basi, autorstwa Zofii Staneckiej i Marianny Oklejak, jest jedną z
najbardziej poczytnych pozycji polskiej literatury dziecięcej ostatnich lat.
Co przesądziło o sukcesie serii? Jest przecież na rynku wiele książeczek, których bohaterkami są małe dziewczynki ze swoimi mniejszymi bądź większymi rozterkami. Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Sprawnie zorganizowana promocja, dostępność książki zarówno w tych największych, jak i mniejszych księgarniach, stosunkowo niska cena przy jednoczesnym wysokim poziomie edytorskim książki z pewnością pomogły osiągnąć tak dobre wyniki sprzedaży. Lekki, niewymuszony styl oraz świetne ilustracje to oczywiście niezbędne składniki każdej dobrej książki dla dzieci – nie inaczej jest też w tym przypadku. Jednak wydaje mi się, że tajemnica sukcesu serii tkwi w nietuzinkowej ( w porównaniu do bohaterek innych książeczek) osobowości jego bohaterki.
Postać Basi jest zbudowana tak sugestywnie i
prowadzona konsekwentnie przez kolejne części serii, że niemal
żyje własnym życiem. Basia nie jest po prostu polską wersją ”Kamilki” czy
„Martynki” ale jedyną, niepowtarzalną bohaterką lokalną. Niby treść książek o
Basi jest uniwersalna – ich fabuła mogłaby być osadzona gdziekolwiek w Europie,
to jednak czytając „Basię” nie sposób powstrzymać wrażenia, że to nasza swojska
dziewuszka.
To, co mi najbardziej w Basi odpowiada, to Jej zwyczajność – jest
przesympatyczną, inteligentną, ciekawską dziewczynką. Często coś psoci. Daleko
jej do słodkich ślicznych dziewczynek w różowych sukieneczkach (i dzięki
Bogu!!!). W ujęciu Marianny Oklejak nasza Basia jest nawet nieco pulpetowata i
przeważnie ubrana w bluzkę w paski. Te pasiaste bluzeczki wiele o naszej
bohaterce mówią. Basia to typ niepokorny – bałagani jak nikt („Basia i
bałagan”), tapla sie w błocie (jakby tego było mało – namawia do tego
koleżankę!! – „Basia i przedszkole”), naciąga mamę na słodycze i zabawki
(„Basia i pieniądze”) –jednym słowem nie jest jedynie książkowym modelem
dziecka – Ona dokazuje jak typowe, prawdziwe, nieidealne dziecko.
Pomimo sprzyjających okoliczności Autorka na szczęście nie poszła na
łatwiznę i nie moralizuje na siłę. Typowy schemat tego typu serii dla dzieci
wymaga, by w jasny dla małego czytelnika sposób wytłumaczyć bohaterowi książki
(a tak naprawdę to jej czytelnikowi) istotę jego problemu i pomóc mu się
z nim uporać. Np. pokazać, że zachowanie bohatera było niewłaściwe. Niektóre
serie w zasadzie ograniczają sie do warstwy moralizatorskiej – czytając ich
części można odnieść wrażenie, że zostały napisane tylko po to, by pokazać
pewien problem (np. narodziny rodzeństwa, choroba, wizyta u dentysty). Seria o
Basi napisana jest bardziej dla przyjemności obcowania z samą bohaterką.
Owszem, motyw dziecięcego problemu jest, naturalnie, cały czas
obecny ale nie przytłaczający. I to jest rzecz nie do przecenienia…
Jak każda seria dla dzieci, ta miewa lepsze i nieco słabsze części, jednak
ma w sobie coś silnie uzależniającego. Nie tylko czekamy z utęsknieniem na
kolejne części – razem z Zuzią bawimy się nawet w wymyślanie, jakie mogłyby być
kolejne tytuły (z bardziej oryginalnych – „Basia i ‘wielka sieć meblowa na
literę I…’” – z przyczyn oczywistych nazwy własnej podać nie mogę). Powyższy
przykład świadczy chyba o tym, że Basia zaczęła żyć własnym życiem…
Seria: „Basia”Tekst: Zofia Stanecka
Ilustracje: Marianna Oklejak
Wydawnictwo: Egmont
Tekst ukazał się pierwotnie na blogu Wielokropek.com.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz